Jan Kochanowski (ur. 6 czerwca 1530 w Sycynie koło Zwolenia, zm. 22 sierpnia 1584 w Lublinie) – wybitny poeta polski okresu odrodzenia, sekretarz królewski. Przez wielu uważany za ojca poezji polskiej, a także poetę egzystencji (w swoich utworach często nawiązywał do motywu maski oraz motywu theatrum mundi – świata jako teatru). Był przedstawicielem filozofii eklektycznej – połączenia stoicyzmu epikureizmu i głębokiej wiary w Boga.
Pochodził ze szlacheckiej rodziny Kochanowskich herbu Korwin, był synem Piotra Kochanowskiego, sędziego ziemskiego sandomierskiego i Anny Białaczowskiej herbu Odrowąż.
Studia rozpoczął na Akademii Krakowskiej w 1544. W latach 1547-1550 mógł studiować w którymś z uniwersytetów niemieckich, bądź też przebywać na jednym z dworów magnackich. W latach 1551-1552 studiował na uniwersytecie w Królewcu, skąd wyjechał do Włoch, do Padwy. Na tamtejszym uniwersytecie zetknął się z takimi umysłami jak Francesco Robortelo, jak i ze studiującymi tam Polakami: Łukaszem Górnickim, Andrzejem Trzecieskim i Andrzejem Patrycym Nideckim. Na uniwersytecie padewskim został nawet konsyliarzem nacji polskiej, tocząc spór o samodzielność z żakami niemieckimi.[1] Studia, podróże i kontakty z uczonymi i humanistami dały Kochanowskiemu wiedzę filologiczną, humanistyczną oraz ogładę i wprawę literacką.
Pisał już we Włoszech drobne utwory po łacinie. W tamtym okresie powstała także Pieśń XXV, (Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary).
W latach 1555-1556 przebywał ponownie w Królewcu na dworze arcyksięcia Albrechta Hohenzollerna, by następnie w latach 1556-1559 odbyć dwie kolejne podróże do Włoch. Stamtąd drogą poprzez Francję (gdzie zetknął się z Ronsardem) i Niemcy wrócił już na stałe do Polski.
W kraju przebywał na dworach, m.in. Tarnowskich, Tęczyńskich i Jana Firleja oraz biskupa krakowskiego Filipa Padniewskiego. Dzięki poparciu podkanclerzego koronnego Piotra Myszkowskiego dostał się na dwór Zygmunta Augusta, gdzie ok. 1564 r. mianowano go sekretarzem królewskim. Dzięki Myszkowskiemu dostał też prebendy kościelne: probostwo poznańskie i zwoleńskie.
Służył królowi podczas burzliwych sejmów, zajmował się działaniami politycznymi, czego ślady widać w jego utworach. W 1567 towarzyszył królowi w wyprawie radoszkowickiej, będącej próbą demonstracji zbrojnej w czasie wojny przeciwko Rosji. Oddał znaczne usługi w trakcie przygotowań do wyprawy na Moskwę w 1568 r.
Przy dworze Zygmunta II Augusta służył do 1574 r. Opisywał ważne dla Rzeczypospolitej wydarzenia, w tym hołd pruski księcia Albrechta II Fryderyka Hohenzollerna u stóp Zygmunta II Augusta (Proporzec albo Hołd pruski) , unię Korony i Litwy (1569).
Po śmierci Zygmunta Augusta był zwolennikiem Henryka Walezego, którego elekcję podpisał, uczestniczył też w jego koronacji na katedrze wawelskiej w 1573. Po ucieczce króla wycofał się z życia dworskiego. Na dwór królewski już nie wrócił, choć popierał później Stefana Batorego; brał udział w sejmie elekcyjnym i zyskał łaski kanclerza Jana Zamoyskiego.
W 1574 r. osiedlił się w odziedziczonym po ojcu majątku w Czarnolesie (Czarnym Lesie). W 1575 r. poślubił Dorotę Podlodowską herbu Janina, z którą miał trzy córki. Kochanowski pędził w Czarnolesie bukoliczny żywot ziemianina. W maju 1575 wziął udział w zjeździe szlacheckim w Stężycy, który obradował nad wyborem nowego władcy. W listopadzie tego roku wygłosił przemówienie na sejmie elekcyjnym pod Warszawą, zachwalając kandydaturę cesarza Maksymiliana II Habsburga do tronu polskiego.
W tym okresie powstała Odprawa posłów greckich, a wkrótce po niej parafraza Psałterz Dawidów (1579). Największą pamięć zyskał dzięki Trenom, napisanym po śmierci ukochanej córki Urszulki w 1579. Są one wyrazem jego żalu i rozpaczy po dziecku.
W 1583 napisał dedykowany hetmanowi polnemu litewskiemu Krzysztofowi Radziwiłłowi Piorunowi poemat Jezda do Moskwy, opisujący jego brawurową wyprawę na Rosję w czasie wojny moskiewskiej Stefana Batorego.
Zmarł nagle, przypuszczalnie na zawał serca, w Lublinie 22 sierpnia 1584. Pochowany został w Zwoleniu, w pobliżu którego leży Czarnolas. Znajduje się tam nagrobek z jednym z dwóch zachowanych wizerunków poety. W mieście postawiono na jego cześć dwa pomniki: w parku samego poety i przy gimnazjum poety z Urszulką.
Każdy w swoim życiu ma kogoś, na kim się wzoruje, kogo podziwia. W dzisiejszych czasach wielu młodych ludzi szuka swoich autorytetów wśród piosenkarzy, aktorów czy sportowców, czyli osób popularnych. Jednak dla mnie osobą, którą darzę największym uznaniem, jest papież Jan Paweł II, gdyż to właśnie on uświadomił mi, że trzeba patrzeć sercem, że – jak mówił Mały Książę – najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Karol Wojtyła to szanowany przez miliony osób z całego świata mężczyzna, który wiele zmienił w życiu zarówno swoim jak i innych. Młodość swoją przeżywał w czasach II wojny światowej, musiał patrzeć na cierpienie i śmierć bliskich mu osób. Kiedy niespodziewanie został głową kościoła katolickiego, głęboko to przeżył, tak samo jak i my, Polacy, ciesząc się, że papieżem został nasz rodak. Jestem pewna, że Wojtyła jest w sercu każdego, nawet tych, którzy nie wierzą w Boga. Dzięki swemu serdecznemu uśmiechowi od ucha do ucha i łatwości porozumiewania się z młodymi ludźmi, papież został ich najwierniejszym przyjacielem. Młodzież tłumnie przybywała na każde pielgrzymkowe spotkanie, które zawsze było pełne ciepłych słów i dobrego humoru. Kiedy 2 kwietnia 2005 roku po wielu dniach cierpienia Ojciec Święty zmarł, cały świat pogrążył się w smutki i żałobie.
Jana Pawła II można z pewnością nazwać Wielkim Człowiekiem. W moim życiu jest coś, czego bardzo żałuję, a mianowicie tego, że tak naprawdę nigdy za bardzo nie interesowałam się Jego życiem, doceniłam Go o wiele za późno – dopiero po śmierci ujrzałam w pełni obraz tego cudownego człowieka. Teraz bardzo chciałabym to nadrobić i chociaż wiem, że Jana Pawła II już nie zobaczę, modlę się za Niego i uważam za największy autorytet. Wszyscy powinniśmy o Nim pamiętać i darzyć uznaniem za to, co dla nas zrobił, a także za to, że nigdy siebie nie zmienił, zawsze był tym samym skromnym Karolem z Wadowic